Forum wszysko co najlepsze Strona Główna


wszysko co najlepsze
o wszystkich super filmach...
Odpowiedz do tematu
Wywiady
Jimena
Moderator


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Umieszczamy tu wywiady z atorami,aktorkami,piosenkarzami i piosenkarkami Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jimena
Moderator


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Na początek wywiad z Joanną Jabłczyńską.

Joasiu, jesteś jedną z najbardziej zajętych młodych osób jakie znam. Czy mogłabyś wymienić jakie są obszary Twojej działalności artystycznej i zawodowej na dzisiaj?
Przede wszystkim studiuję, to jest teraz dla mnie najważniejsze – zdobyć wykształcenie. Studiuję prawo, jestem po pierwszej sesji i przygotowuję się, żeby następne egzaminy zdawać w terminach „zerowych”. Dalej jestem w grupie teatralnej, gdzie tworzymy musicale. Tam śpiewam, tańczę, recytuję. Zrezygnowałam natomiast ze szkoły musicalowej w Teatrze Roma. W tej chwili trwają tam castingi do „Tańca wampirów”, ale na to już po prostu nie miałam czasu. Natomiast cały czas pracuję w dubbingu, do tego prowadzę program „Przymierzalnia”, gram w serialu i... robię prawo jazdy – na motor i na samochód.
Masz zamiar jeździć motocyklem?
Nie mówiłam o tym wcześniej, ale ja wprost kocham motocykle! Chcę sobie kupić Suzuki GS 500. Marzę o tym już od dawna. Walczyłam ze sobą i odkładałam to, bo wiem, że jazda na motocyklu może być niebezpieczna. I jest mało dziewczęca. Ale uwielbiam to, więc robię prawo jazdy na motocykl a właściwie przy okazji na samochód.
Asiu, a jak to wszystko właściwie się zaczęło? – Mam na myśli Twoją działalność artystyczną od tak młodego wieku. Czy Ty masz jakieś tradycje rodzinne w tym kierunku?
Powiem szczerze, że dużo osób mnie pyta jak się dostałam do serialu i wietrzą w tym jakieś znajomości. Myślą, że pewnie mój tata jest reżyserem albo mama scenarzystką i wypychają mnie do grania. Dementuję te plotki: mama jest położną, tata jest biologiem. Jak byłam młodsza, to chciałam być weterynarzem, a jeszcze w trzeciej klasie liceum chciałam być... chirurgiem. Przygotowywałam się do zdawana na medycynę. Chciałam połączyć występowanie z jakimś „konkretnym” zawodem – bo w aktorstwie raz praca jest, a raz jej nie ma. I wtedy dostałam się do „Na Wspólnej”. Pomyślałam więc, że skoro do tej pory udaje mi się zachować jakąś ciągłość w pracy artystycznej, to powinnam wybrać studia bliższe moim zainteresowaniom, humanistyczne. A najpewniejszym zawodem humanistycznym wydało mi się prawo.
Porozmawiajmy o roli Tosi z filmu „Nigdy w życiu”. Powiedziałaś kiedyś, że identyfikujesz się z nią bardziej niż z Martą Hoffer, ponieważ prywatnie jesteś równie żywiołowa co ona. Niektórzy krytycy natomiast kręcili nosem, że w roli Tosi wręcz „przeszarżowałaś” jeżeli chodzi o temperament. Ile na dzisiaj jest Tosi i Marty w Joasi Jabłczyńskiej?
Tosia to na pewno nie byłam ja. Wydaje mi się, że aktor nigdy nie może zagrać do końca siebie. Ogranicza go tekst, przypisy scenarzystów itp. Zresztą nawet nie próbowałam zagrać siebie. To była Tośka stworzona przez reżysera, przez scenarzystów, i po trosze przeze mnie – ale to nie byłam ja. Chociaż rzeczywiście pod wieloma względami była mi bliższa niż serialowa Marta. Marta była najbardziej podobna do mnie kiedy była wesoła, żywiołowa. Teraz natomiast znowu jest wycofana, unika ludzi, z powodu wydarzeń, które jej się przytrafiły. Ja jestem natomiast towarzyska, nie potrafię żyć bez muzyki i ludzi.
Na brak towarzystwa nie możesz teraz narzekać – jesteś jedną z najczęściej zapraszanych osób na różnego rodzaju imprezy. Jak Ci się podoba środowisko warszawskich „bywalców”?
Nie mam czasu żeby chodzić na imprezy częściej niż raz w tygodniu. Podoba mi się to, że mogę poznawać ciekawych ludzi, których znałam tylko z telewizji a teraz mogę z nimi porozmawiać osobiście. I to jest pozytywny aspekt „bywania”. Natomiast są na takich imprezach ludzie, których ja nazywam garniturowcami, z którymi nie bardzo da się zagadać, a jak już z nimi rozmawiasz, to trzeba uważać co mówisz. Żeby przypadkiem nie powiedzieć za dużo. Najczęściej idę na te imprezy, o których wiem, że będą tam moi znajomi. Nie lubię czuć się samotna w tłumie. Tak więc nie mogę się wypowiedzieć na temat tzw. warszawki, bo i tak najczęściej obracam się w kręgu moich znajomych.
Czy doświadczyłaś jakichś ciemnych stron popularności?
Są w Polsce dwa takie dzienniki, gdzie rzeczywiście są czasami pisane rzeczy wyssane z palca. I tylko liczę, że ludzie, którzy to czytają przesiewają te artykuły przez sito własnego umysłu. Według tych pism zmieniałam facetów jak rękawiczki, wygryzałam koleżanki z pracy, odbijałam cudzych partnerów itd. Powiem tak: mnie się wydawało, że moje życie jest bardzo nieciekawe. Wcześniej czytałam tego typu artykuły i myślałam sobie: kurczę, u takich gwiazd to dopiero się dzieje! I w końcu to mnie dopadło – „okazało się”, że u mnie też się tyle dzieje! Już wyczaiłam jednego dziennikarza, który mnie niby niewinnie ciągle zagadywał: a co tam słychać? Potem wypytywał o mnie inne osoby i wymyślał własne informacje. Więc mam go na oku. (śmiech) Minusem popularności jest to, że wszyscy tyle o mnie wiedzą. Gdybym np. nie zdała matury, nie byłabym pewnie jedyną taką osobą w Polsce – ale to informacja o mnie byłaby na pierwszej stronie gazety: że mi się nie udało. Natomiast jeżeli chodzi o fanów, to jest to bardzo przyjemne. Sprawa się komplikuje kiedy idę z paczką starych przyjaciół i dostrzega mnie setka dzieci z wycieczki autokarowej, która chce moje autografy i zdjęcia. Znajomi śmieją się wtedy ze mnie, ale cierpliwie czekają te pół godziny.
Kiedyś sama pojechałaś do domu dziecka...
Tak, nawet kilka razy. Chyba największym wydarzeniem była moja wizyta w pewnym domu dziecka pod Zamościem. Znalazłam ich adres w internecie (to jest jeden z najpiękniejszych domów dziecka w Polsce). Pewnego dnia po prostu zebrałam różne nieużywane rzeczy z domu, łącznie z komputerem i rowerem, do tego kupiłam za swoje pieniądze cały samochód zabawek – i pojechałam do nich. Zorganizowano tam piknik, podczas którego zbierano pieniądze dla dzieci. Ja zaśpiewałam i zatańczyłam, najlepiej jak umiałam. Widziałam na twarzach i w oczach tych dzieciaków, że sprawiłam im tym wielką radość, więc tym większa była to radość dla mnie. Lubię sprawiać radość innym. Myślę, że każdy lubi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BasiaNatasha
Administrator


Dołączył: 12 Wrz 2005
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: solec kujawski ul.Brzozowa2

...arce Norbiego

GALA: Podobno planowałeś podjęcie pracy w szkole filmowej.
NORBI: Niestety, to tylko częściowo prawda. Chciałem pracować w łódzkiej filii Centrum Nauki i Biznesu jako wykładowca przedmiotu show-biznes. Ale teraz kompletnie nie mam na nic czasu.

GALA: Tak dużo koncertujesz?

NORBI: Mam zaklepane terminy koncertów na wiele miesięcy naprzód. Ale mam też teraz nowe zajęcie i nową pasję. Razem z przyjacielem, który ma świetne studio graficzne, połączyliśmy swoje siły i założyliśmy firmę zajmującą się organizowaniem imprez, koncertów i innych wydarzeń kulturalnych - Norbi Events. Oferujemy nasze usługi przy najróżniejszych wydarzeniach, które najczęściej zamawiają u nas duże firmy.

GALA: Od dawna o tym myślałeś?

NORBI: Czułem, że kontakty, które nawiązałem przez te dziewięć lat, obracając się w świecie muzycznym, na pewno kiedyś zaprocentują. Właśnie nadszedł ten czas.

GALA: Hasło Norbi otwiera wszystkie drzwi?

NORBI: Nieskromnie powiem, że prawie wszystkie. Na pewno ogromnie ułatwia mi to pracę. Gdy proponuję komuś swoje usługi i przedstawiam się, wiele osób mówi: "Ooo, nazywa się pan jak ten piosenkarz". I już od razu traktują mnie przyjaźniej (śmiech).

GALA: A sam też coś nagrywasz?

NORBI: Oprócz nieprzerwanego koncertowania skończyłem właśnie nagrywanie kolęd, które chciałbym wydać przed zbliżającą się Gwiazdką. Zatytułowałem je przewrotnie "Arka Norbiego".


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BasiaNatasha
Administrator


Dołączył: 12 Wrz 2005
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: solec kujawski ul.Brzozowa2

BasiaNatasha napisał:
...arce Norbiego

GALA: Podobno planowałeś podjęcie pracy w szkole filmowej.
NORBI: Niestety, to tylko częściowo prawda. Chciałem pracować w łódzkiej filii Centrum Nauki i Biznesu jako wykładowca przedmiotu show-biznes. Ale teraz kompletnie nie mam na nic czasu.

GALA: Tak dużo koncertujesz?

NORBI: Mam zaklepane terminy koncertów na wiele miesięcy naprzód. Ale mam też teraz nowe zajęcie i nową pasję. Razem z przyjacielem, który ma świetne studio graficzne, połączyliśmy swoje siły i założyliśmy firmę zajmującą się organizowaniem imprez, koncertów i innych wydarzeń kulturalnych - Norbi Events. Oferujemy nasze usługi przy najróżniejszych wydarzeniach, które najczęściej zamawiają u nas duże firmy.

GALA: Od dawna o tym myślałeś?

NORBI: Czułem, że kontakty, które nawiązałem przez te dziewięć lat, obracając się w świecie muzycznym, na pewno kiedyś zaprocentują. Właśnie nadszedł ten czas.

GALA: Hasło Norbi otwiera wszystkie drzwi?

NORBI: Nieskromnie powiem, że prawie wszystkie. Na pewno ogromnie ułatwia mi to pracę. Gdy proponuję komuś swoje usługi i przedstawiam się, wiele osób mówi: "Ooo, nazywa się pan jak ten piosenkarz". I już od razu traktują mnie przyjaźniej (śmiech).

GALA: A sam też coś nagrywasz?

NORBI: Oprócz nieprzerwanego koncertowania skończyłem właśnie nagrywanie kolęd, które chciałbym wydać przed zbliżającą się Gwiazdką. Zatytułowałem je przewrotnie "Arka Norbiego".






Manuela Michalak
o odejściu z TVN

GALA: TVN podziękował pani za współpracę. Maraton uśmiechu prowadziła pani trzy lata, czyli akurat tyle, ile pani poprzednik Mariusz Czajka. Spodziewała się pani tego pożegnania?

MANUELA MICHALAK: Miałam nadzieję, że gusty widzów zmieniają się nie co trzy lata, ale co siedem (śmiech).
GALA: Szok?

M.M.: Tak. Przywiązałam się do programu i ludzi, którzy go robili, a byli wspaniali. To była cudowna przygoda. Ktoś inny może machnąłby ręką, powiedział: "E tam, było, minęło", a ja się rozklejam, czuję do niego sentyment. Na pewno zdecydowano się na to posunięcie ze względu na dobro programu, a to jest najważniejsze.

GALA: Została pani na lodzie. Dlaczego wcześniej nie zaistniała pani w innym programie?

M.M.: Jestem lojalna, więc choć miałam różne propozycje, rezygnowałam z nich. Korzystając z okazji, może powinnam wystosować apel do tych wszystkich, którzy kiedyś składali te oferty: proszę, zadzwońcie jeszcze raz (śmiech).

GALA: Zanim jednak się odezwą, będzie pani anonimową żoną swego męża?

M. M.: Dzięki programowi Big Brother stałam się osobą medialną i chyba już nigdy nie będę anonimowa. Mieszkam w Luboniu z mężem, który jest fryzjerem i ma swój salon. Razem jeździmy na szkolenia za granicę. Niedawno ukończyłam kursy przedłużania włosów w Holandii - stamtąd dostałam certyfikat - i we Włoszech.

GALA: Przyszłość to fryzjerstwo?

M.M.: Może doradztwo finansowe, bo mam certyfikat z Ministerstwa Finansów. Mąż mówi: "Rób tak, żebyś była szczęśliwa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BasiaNatasha
Administrator


Dołączył: 12 Wrz 2005
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: solec kujawski ul.Brzozowa2

Dorota Rabczewska
Jestem elfem


Doda, czyli Dorota Rabczewska. Seksbomba polskiej piosenki. W Sopocie pokazała, że oprócz dużego biustu ma też potężny głos. Uwielbia prowokować ubiorem i pikantnymi wypowiedziami. Nam odsłania wrażliwą część swojej natury. Opowiada o cierpieniach z miłości, chwilach słabości i płaczu w ramionach męża Radosława Majdana. Doda nie lęka się marzeń. Chce podbić świat.

GALA: A brat? Słyszałem, że nie akceptuje twojego stylu bycia.

DODA: Sukces jest sukcesem. Może nie akceptować mojego stylu. Mam nadzieję, że zrobiły na nim wrażenie miliony ludzi głosujących na moją piosenkę w Sopocie i pomoże mu to zmienić zdanie. Myślę, że w głębi duszy bardzo się cieszy z mojego sukcesu.

GALA: Ostatnio prasa rozpisała się na temat twojej rywalizacji z Mandaryną.

DODA: To już staje się nudne... Tym bardziej że jeżeli była jakakolwiek rywalizacja, to została rozstrzygnięta w Sopocie i zostawiam to bez komentarza. Wszystkie pytania, czy Mandaryna jest moją rywalką, są teraz nie na miejscu. Przykro mi tylko, że jej frustracja i zazdrość sięgnęły do takiego stopnia, że po naszym wspólnym koncercie w miejscowości Szale, gdzie publiczność świetnie bawiła się podczas mojego występu, ona rzekomo rozpowiadała prasie żałosne i nieprawdziwe historie dotyczące reakcji ludzi. Tonący brzytwy się chwyta... Dla mnie teraz najważniejsza jest płyta mojego zespołu. Razem z Tomkiem Lubertem, kompozytorem Virgin, pracujemy nad nią dzień i noc. Efekty fani będą mogli usłyszeć 17 października. Będzie na niej dużo niespodzianek. Zdradzę tylko jedną: na krążku ukaże się wersja koncertowa piosenki "Mam tylko Ciebie", nagrana na koncercie w miejscowości Szale.

GALA: W lutym wzięliście ślub z Radkiem. Gdzie?

DODA: Nie powiem...

GALA: Coś się zmieniło? Masz większe poczucie bezpieczeństwa?

DODA: Jak kawałek metalu na palcu i podpisy na kartce mogą nagle sprawić, że człowiek czuje się bezpieczny? Bzdura. Czuję się tak samo bezpiecznie, jak przedtem.

GALA: W takim razie, po co ślub?

DODA: Dla samej zmiany, świadomości przeżycia. Ślub to fajna sprawa. Jestem Wodnikiem, ekscytuje mnie wszystko, co nowe.

GALA: Wzięłaś ślub dla zabawy?

DODA: Bardziej dla doznania nowego doświadczenia. Dla mnie życie jest jak film. Może dlatego nie boję się niczego. Nie boję się opinii innych, nie boję się szczerze mówić o wszystkim. Bo cały czas wydaje mi się, że jestem dobrą postacią w filmie i wyjdę cało z każdej opresji.

GALA: Zakładasz, że życie jest grą?

DODA: Gra to złe pojęcie. Życie to piękna baśń, w której jestem...

GALA: Królewną?

DODA: Żyć jak królewna to nudne i banalne. Jestem pięknym elfem. Niezwyciężonym i bezinteresownym, który walczy bohatersko. Zabijam trolle, ratuję dobre krasnoludki.

GALA: W tej baśni weźmiecie ślub kościelny?

DODA: Jasne. Ale najpierw Radziu musi dostać rozwód kościelny. Nie jest to łatwe. Na szczęście w tamtym małżeństwie nie było dzieci.


Teraz troszke długi wywiad z Magdą Mołek:)

Magda Mołek nie ma w TVN swojego biurka. Od półtora miesiąca nie pojawia się w redakcji. Mnożą się plotki. Czy po swoim niefortunnym występie w "Tańcu z gwiazdami" znana prezenterka znalazła się poza parkietem?


GALA: A jednak to ty później wyciągasz z tego wnioski i ponosisz konsekwencje.

M.M.: Ja się z niewieloma osobami przyjaźnię. Wszystkie moje przyjaźnie są spoza branży. Tu zresztą nie ma wielu przyjaźni. Jeśli ktoś mówi inaczej, to może mijać się z prawdą. I czy się to komuś podoba, czy nie, idę do pracy, staję z ludźmi, robimy, co mamy do zrobienia, i jadę do domu, bo już nie mam siły iść z nimi na drinka. Jestem typem osoby bardzo skrytej, schowanej, często nieśmiałej, i to, że się nie zaprzyjaźniam, to część mojego charakteru. Nie ma w tym złej woli, nie ma udawania, podkreślania, że może jestem lepsza. Nie, ja po prostu tak żyję. Moje życie dzieje się wśród najbliższych, z nimi piję drinka i z nimi spędzam czas. Nie ma powodu, żeby się zaprzyjaźniać z 50 osobami. Kto by to udźwignął?! Są tacy, którzy muszą się ciągle otaczać ludźmi, bez ludzi w domu nie dają rady. A ja bez ludzi w domu jestem jak ryba w wodzie.

GALA: Dlaczego tak często w ciągu 9 lat w zawodzie zmieniałaś miejsce pracy? Czy powodem były ciekawsze propozycje finansowe?

M.M.: To nie był najważniejszy powód, choć finansowa strona pracy jest dla mnie ważna. To może być obrazoburcze, co powiem, ale w XXI wieku za to, że w pewnych zawodach ludzie sprzedają wszystko: kim są, co myślą, - jak wyglądają, trzeba im słono płacić. Czasy wielkich malarzy i pisarzy, którzy umierali w biedzie na gruźlicę, już minęły. Nie powinno być tak, że po kilku latach wyczerpującej pracy i sprzedawania siebie nagle zostajesz bez środków do życia. Powiedzmy to sobie wreszcie, że są tacy, którzy powinni dobrze zarabiać. A jeśli ktoś uważa, że zarabia mniej, niech robi wszystko, żeby było inaczej, tylko niech nie mówi, że Kowalskiemu się nie należy.

GALA: Więc motyw finansowy miał dla ciebie znaczenie?

M.M.: Oczywiście, tak jak w przypadku każdego z nas. Wszyscy chcą być godnie wynagradzani, bez znaczenia, jaki wykonują zawód. A co do tego, że zmieniałam pracę, to była zawsze zmiana na lepsze. Zawsze szłam o parę stopni wyżej. Jedyną stacją telewizyjną, do której przeszłam tylko ze względu na prestiż, była TVP, bo nagle ze stacji niszowych, komercyjnych, przeniosłam się na największą antenę w tym kraju.

GALA: Obserwując twoją karierę, dziwiłam się, że nastąpiło to tak późno.

M.M.: Mogłam to mieć cztery lata wcześniej. Odmówiłam przeniesienia się do Warszawy z regionalnej TVP we Wrocławiu. Uznałam, że jeszcze nie czas, jeszcze chciałam się uczyć. Potem był RTL 7 i sprawy potoczyły się lawinowo. Kiedy skończył się RTL, pracowałam w telewizji Puls, potem przez chwilę byłam na bezrobociu, kończyłam studia, pisałam pracę magisterską na Wydziale Nauk Politycznych w Warszawie.

GALA: A skąd te nauki polityczne?

M.M.: Nigdy nie chciałam studiować dziennikarstwa, wychodziłam z założenia, że praktyka jest wyższą sztuką od teorii, a nauki polityczne miały dużo zajęć z historii, którą uwielbiam, socjologię i psychologię. Po drugim roku, wybierając specjalizację, zdecydowałam się na Unię Europejską.

GALA: Mogłabyś być urzędnikiem w Unii Europejskiej, dyplomatą?

M.M.: Myślałam kiedyś o tym. Jako nastolatce wydawało mi się, że jestem na tyle opanowaną osobą o kamiennej twarzy i rozumiejącą pewne psychologiczne relacje między ludźmi, że będę w stanie - to zabawne, ale z tym mi się wtedy kojarzyła dyplomacja - w najmniej dotkliwy sposób dać do zrozumienia Rosji, że na bicie naszych się nie godzimy (śmiech). To były marzenia 16-letniej dziewczyny. Gdzieś to się później zweryfikowało. Żałuję. Myślę, że spokojnie mogłabym się w takiej pracy odnaleźć.

GALA: Przeżyłaś kiedykolwiek zachwianie koniunktury zawodowej?

M.M.: Mój statek szczęśliwie nie był Titanikiem.

GALA: Mówiłaś, że spędziłaś jakiś czas na bezrobociu. Co wtedy czułaś?

M.M.: Nic nie czułam. Miałam w domu komfortową sytuację.

GALA: Byłaś już mężatką?

M.M.: To akurat niewiele zmieniało w mojej sytuacji. Nie musiałam się specjalnie troszczyć przez chwilę, czy znajdę pracę, czy nie. Dostałam dużą odprawę i pojechałam na wakacje (śmiech). A poza tym miałam jakieś wizytówki i telefony.

GALA: Ile razy zdarzyło ci się dzwonić z pytaniem o pracę?

M.M.: Nigdy.

GALA: Nawet za pierwszym razem?

M.M.: Nie mogę sobie teraz przypomnieć, jak to było z moim powrotem do RTL-u. Nie chciałabym być przyłapana na kłamstwie. Ale chyba to oni zadzwonili, bo dowiedzieli się, że jestem kompletnie na lodzie, i wyciągnęli do mnie rękę. Szczerze mówiąc, praca zawsze dzwoniła do mnie. To wielki luksus i szczęście. Nigdy nie stałam pod ścianą. Dzisiaj lepiej wiem, że sobie poradzę, niż pięć lat temu. Wtedy mogłabym wpaść w histerię. A z wiekiem przychodzi świadomość własnej wartości, poczucie niezależności. Mogłabym spokojnie żyć tak jak kiedyś, za parę złotych, jedząc ryż trzy razy dziennie. No i co z tego? To też jest życie. Ono nie polega na tym, żeby mieć buty od Stelli McCartney i kupę pieniędzy. Nie martwiłabym się tym, że na moje konto nie wpływa regularnie pensja. Bardziej martwiłabym się, że się nie rozwijam.

GALA: Co robiłaś od chwili, kiedy się skończył twój ostatni program w TVN?

M.M.: Zawodowo nic.

GALA: Nie chodziłaś do redakcji, nie siadałaś przy swoim biurku?

M.M.: Nie mam swojego biurka. I nie chodziłam do redakcji. Za te wszystkie lata, kiedy marzyłam, żeby doba miała chociaż dwie godziny więcej, teraz dostałam od losu nagrodę - półtora miesiąca wolnego. Nie uważam więc, że jestem rozpieszczoną królewną, tylko że w naturze musi być równowaga. Teraz zwolniłam tempo, co oznacza, że za chwilę znowu dostanę w kość. Niedługo rusza festiwal w Sopocie, a na początku września program weekendowy, który będę prowadzić. Dwie godziny na żywo, połączenie publicystyki kulturalnej, społecznej i rozrywki. Łączenia na żywo z reporterami, spora dziennikarska robota. To nie będzie zapyziała kanapa. Robimy to w pięknym przeszklonym wnętrzu z widokiem na Warszawę. Na takie wyzwanie czekałam. Musisz się zmierzyć z gościem, z ekspertem, więc ta wiedza, którą udało mi się skumulować, może wreszcie będzie miała szansę ujrzeć światło dzienne.

GALA: Nie obawiasz się, że któregoś dnia wyczerpiesz możliwości miejsc do pracy?

M.M.: No i co? I co się wtedy stanie?

GALA: To raczej pytanie do ciebie.

M.M.: Nawet jeśli wyczerpię możliwości i usłyszę od szefa, który mi dzisiaj płaci, że już dalej nie chce płacić, to mam na tyle poukładane w głowie, że potrafię żyć bez telewizji.

GALA: A jak będziesz wtedy zarabiać pieniądze?

M.M.: Nie wiem, żyję według teorii, która się sprawdza, bo jest uczciwa. Nie martw się dzisiaj o dzień jutrzejszy, bo on ma swoje troski. Przerobiłam to nieraz. Wszystko, co było planowane, zostało wywrócone. Pewne jest tylko to, że niewielu rzeczy można być pewnym. Uczuciowo z niektórymi osobami czy zdarzeniami jestem związana i to jest niezmienne. Chciałabym, żeby było niezmienne.

GALA: Właśnie. Kiedyś byłaś absolutnie przekonana do uczuć wobec swojego męża, mówiłaś o tym wyraźnie i bez wątpliwości. Życie potoczyło się inaczej, dzisiaj nie jesteście już razem, obok ciebie jest inny mężczyzna.

M.M.: Nie mam najmniejszej ochoty się z tego tłumaczyć, ale dzisiaj już wiem, że "nigdy nie mów nigdy". To była dla mnie duża lekcja, że pewnych rzeczy nie jestem w stanie zaplanować. To, co wtedy powiedziałam, było "o jeden most za daleko". Ale na tamten moment było bardzo uczciwe i bardzo piękne, bo idealistyczne. Życzyłabym każdej kobiecie, żeby w swoim życiu przynajmniej raz mogła się tak poczuć i powiedzieć rzeczy z totalnym przekonaniem, tak ważne i tak zobowiązujące. Gdybym nie była osobą publiczną albo powiedziałabym o tym mamie, to nigdy nikt nie wyciągałby z tego konsekwencji.

GALA: Tu nie chodzi o konsekwencje, tylko o to, jak się rozwijasz i gdzie cię los prowadzi.

M.M.: Kiedy masz 25 lat, twoje myślenie o świecie jest bardzo idealistyczne, chyba że jesteś nad wyraz dojrzała. Ale kiedy dopisuje ci "pogoda dla bogaczy", to masz luksus i komfort. Wydaje ci się wtedy, że wszystko będzie pięknie. Ja jestem z całą moją historią idealnym potwierdzeniem tego, że nieszczęścia ludzi nie omijają.

GALA: Czy twoje życie prywatne zmieniło się na lepsze?

M.M.: Tak.

GALA: Rozumiem, że z Remigiuszem nadal jesteście razem?

M.M.: A były jakieś informacje, że nie jesteśmy? Niewiarygodne, czy naprawdę kogoś to obchodzi? Pogodziłam się już z tym, że to wszystko, co przeżyłam, było gazetowym hitem. Papier przyjmie wszystko, dziennikarze napisali i idą do domu. A osoba, o której napisali, musi się zmierzyć z nieprawdą i niesprawiedliwymi osądami. Wiesz, ja już się uodporniłam. Ale zawsze zostają moi bliscy, zostaje moja rodzina, sąsiedzi. Całe życie starałam się postępować tak, żeby nikt z mojego powodu nie musiał cierpieć. Nie zawsze mi się to udawało. Dlatego dzisiaj jestem ostrożna, wolę nie mówić, zanim nie będę pewna, że jutro sprawa będzie aktualna. Po prostu się boję.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jimena
Moderator


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Gabriela Spanic
Milczałam z miłości


Oto, co słynna aktorka opowiedziała o sobie:

Rodzina
Mam w sobie chorwacką i wenezuelską krew. To dość ciekawa mieszanka. Mój tata jest synem Chorwatów, a mama Wenezuelczyków. Mój dziadek, niech spoczywa w pokoju, zmarł 9 grudnia, a ja i moja siostra bliźniaczka urodziłyśmy się następnego dnia. Moi dziadkowie byli imigrantami po II wojnie światowej. Antonio Spanicz, bo jego nazwisko kończyło się "cz", pochodził z Zagrzebia, stolicy Chorwacji. Moja babcia nadal żyje, chociaż jest bardzo chora; urodziła się nad Adriatykiem w Dalmacji. Pochodzę z bardzo skromnej rodziny, ale takiej, która zawsze walczy. Dorastałam otoczona miłością. Rodzice nauczyli mnie, jak stawić czoło życiu i jak walczyć o swoje. A przede wszystkim, że trzeba pracować w pocie czoła. Wszyscy zawsze byliśmy sobie bardzo bliscy. Moi rodzice zachowują się jak para kochanków. W zeszłym tygodniu była 33. rocznica ich ślubu. Zawsze tworzyliśmy bardzo zżytą rodzinę. Kontaktuję się z moją siostrą co dwa dni, chociaż mieszkamy daleko.
Mam tu nasze zdjęcia. Urodziłyśmy się 10 grudnia 1973 roku. To Dani, a to ja. Która to Gaby, a która Dani? Myślę, że to moja siostra, a to ja. Zawsze byłyśmy bardzo ze sobą związane. Dani studiowała zarządzanie, a teraz pracuje w Meksyku jako modelka. Razem założyłyśmy firmę, a raczej szkołę, w której uczymy etykiety i wszystkiego, co pomaga młodym kobietom w osiągnięciu sukcesu. Bliźniacy często potrafią się kontaktować telepatycznie. Czasem, kiedy jesteśmy daleko od siebie, czuję, że coś złego się z nią dzieje. I na odwrót. Bardzo sobie pomagamy. Wiecie, jak to jest w tym zawodzie. Ludzie wymyślają niestworzone historie. Kiedy człowiek jest szczęśliwy, obrzucają cię błotem. Z siostrą nigdy się nie kłócę. W dzieciństwie było inaczej. Walczyłyśmy o ubranie, o różne rzeczy. To normalne wśród rodzeństwa. Ale teraz jest inaczej. Bardzo się kochamy i tęsknimy za sobą.

Mężczyźni w jej życiu
Mój pierwszy narzeczony umarł. Myślę, że to była prawdziwa miłość. Pierwsza, świeża, kiedy czujesz mrowienie w żołądku. To była piękna i czysta miłość. Opisałam ją w mojej książce. Nigdy nie zapomnę jego pocałunków. Były jak dzikie kwiaty, świadkowie naszej miłości. To uczucie było tak piękne, że uważam je za prawdziwe. Na zawsze pozostanie w moim sercu. Opowiem o miłościach, które wywarły wpływ na moje życie, stworzyły mnie i zmieniły. Nadal o nich pamiętam. Spotykałam dobrych mężczyzn. Oczywiście byli też tacy, którzy udawali kochających, szanujących i idealnych. Udawali, że są mężczyznami, o jakich marzy każda kobieta. Potem okazywało się, że byli zupełnie inni.
Tak, wyszłam za Miguela. Byliśmy razem siedem lat i miłość się skończyła.

John Cusack
Ta historia przypomina trochę bajkę albo telenowelę. Poznałam go na przyjęciu Sammy'ego Sosy, bejsbolisty, na Dominikanie. To była cudowna noc. Poznaliśmy się, zaczęliśmy rozmawiać. Potem uczyłam go tańczyć merengue i salsę. Przyjęcie skończyło się około szóstej rano. Trochę mnie przeraził, kiedy powiedział, że przyszedł na to przyjęcie, bo czuł, że pozna na nim swoją żonę. To mnie przestraszyło. Odpowiedziałam, że ledwo się znamy, ja kiepsko mówię po angielsku, a on nie zna hiszpańskiego, i możemy zostać jedynie przyjaciółmi. Do dzisiaj dzwonimy do siebie i jesteśmy przyjaciółmi, ale nic więcej. Twój partner powinien być twoją drugą połówką, powinien cię uzupełniać. Musi też szanować twoją prywatność.
Zawsze powtarzam, że w stałym związku kobieta nie może być nieśmiała. Dwoje kochających się ludzi musi odkryć swoją seksualność. Kobieta nie musi mieć idealnego ciała, żeby się nim cieszyć i być piękną. Nie o to chodzi. Kiedy jest miłość, zapach, dotyk ukochanej osoby jest tym, czego potrzebujemy. Jej bliskości. Każda kobieta powinna choć spróbować być seksowną, tańczyć, gotować dla ukochanego. W miłości wszystko jest dozwolone. Trzeba współpracować i być odważnym.

Telenowele
Od dziecka podobał mi się świat telewizji. Zawsze zadawałam sobie pytanie - dlaczego wygląda tak realnie? Kiedy po raz pierwszy znalazłam się na planie, byłam zaskoczona. Wszystko wyglądało inaczej niż w telewizji. Od dziecka kogoś udawałam. Udawałam, że śpiewam, że jestem królową piękności. Wszystko miało związek ze światem telewizji. Na tym zdjęciu mam 15 lat. A tutaj byłam już modelką. Tu mam 17 lat i biorę udział w konkursie Miss Wenezuela. Pojawiłam się w telewizji w roku 1988. Najpierw razem z siostrą byłyśmy tylko statystkami. Wystąpiłyśmy w wielu serialach, na przykład w La Fuerza de los Humildes, La Loba Herrida, Bellisima, Mundo de Fieras. Wzięłam też udział w wyborach Miss Wenezueli. Dzięki temu dostałam się do świata telewizji. To wielka szansa dla każdej dziewczyny. Sama się zdecydowałam na ten krok, musiałam schudnąć 30 kg. Nie chciałam koniecznie wygrać, bardziej zależało mi na stypendium, które pomogłoby mi studiować aktorstwo. Dostałam stypendium imienia Nelsona Ortegi i uczyłam się w teatrze eksperymentalnym Luz Culumba.
Miałam 16 lat i wcale nie było mi łatwo. To nie stało się nagle. Pierwszy raz wypowiedziałam kwestię w Ocalonej. Telenowele pomagają zapomnieć o smutnej rzeczywistości i pozwalają marzyć. Człowiek się zachowuje w ulubionych bohaterach. Ja na pewno. Kupowałam swoim bohaterkom ubrania, wymyślałam im makijaże. Wszystkie bardzo lubiłam. Ale najbardziej polubiłam czarny charakter z telenoweli Paulina - Paolę. To była kokietka. Rozmawiała z mężczyznami patrząc im prosto w oczy, kokietowała ich. I rozśmieszała widzów. Ludzie śmiali się z jej paskudnych wyczynów. Bardzo lubiłam tę postać. Była dla mnie odstresowująca. Oczywiście Gabriela była inna.
Moją uwagę zwróciło to, że grałam głównie dobre bohaterki. I one było dobre w stu procentach. A w życiu nie ma takich ludzi. Każdy człowiek jest po trochu dobry i zły. Nie ma ideałów. Jednak to, że moje bohaterki były takie dobre, płakały i nadstawiały drugi policzek, kiedy je maltretowano, też miało na mnie wpływ. Nauczyłam się chować dumę do kieszeni i robić to, co mi dyktuje serce. Te postaci sprawiły, że stałam się o wiele bardziej wrażliwa. Grając daną postać, identyfikowałam się z nią. Widzowie też tak robię. To pomaga uciec od problemów i daje szansę na nowe marzenia. Kiedy kończę zdjęcia do telenoweli, zaczyna mi jej brakować. To dość nużąca praca, ale pod koniec masz ochotę na więcej. Lubię moją pracę i moich fanów.

Fani
Kiedy wspominam dowody miłości i podziwu, jakie od was otrzymałam podczas trwania mojej kariery, czuję się zaszczycona. Pomagacie mi przetrwać porażki, rozczarowania i hipokryzję, jakich czasem doświadczam.
Chciałabym mieć dość czasu, żeby porozmawiać z każdym z was. Oferować wam moją przyjaźń i nie czuć się samotna dzięki wam. Pamiętajcie, że nigdy o was nie zapomnę, bo wasza miłość na zawsze pozostanie w moim sercu. To wy jesteście prawdziwymi bohaterami, którzy nadali sens mojemu istnieniu. Oddaję wam moją miłość i moje życie i szczerze wyznaję, że was kocham.

Kuchnia
To reportaż o tym, że jestem dobrą kucharką. Potrafię upiec indyka z ziemniakami, marchewką, bakłażanem i sokiem z mandarynek. Znam się także na regionalnych daniach kuchni meksykańskiej i wenezuelskiej. Babcia nauczyła mnie gotować typowe dania z kuchni chorwackiej. Na przykład mielone mięso wieprzowe, które gotuje się długo dodając po trochu mąkę. Naprawdę umiem gotować!

Skarby
Mam wiele bardzo cennych dla mnie pamiątek. Zachowałam je z miłością. Odwiedziłam wiele krajów we Wschodniej Europie w roku 1997. Stało się tak, bo moja telenowela Paulina odniosła tam wielki sukces. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie Chorwacja, która właśnie próbowała się pozbierać po tej strasznej wojnie. Ludzie oglądali tę telenowelę, chociaż było to czasem bardzo trudne. Zaprosiło mnie pismo "Gloria", której miła pani redaktor na życzenie czytelników sprawdziła, skąd pochodzi moje nazwisko. Kiedy przyjechałam tam razem z siostrą, okazało się, że odnaleźli naszą daleką rodzinę. Zdobyli zdjęcia mojej babci i dziadka i zabrali nas do restauracji. Nie wiedziałyśmy, co nas czeka. A tam czekała na nas rodzina. Byłyśmy wzruszone. Przywiozłam stamtąd bardzo miłe wspomnienia. W grudniu 2004 roku pojechaliśmy na Litwę, do Serbii, Chorwacji i Rumunii. A potem do Hiszpanii.

Rumuńscy mężczyźni
Są wspaniali. Bardzo przystojni. I delikatni. To zwróciło moja uwagę. Oczywiście uważam, że Latynosi też są wspaniali. Ale Rumuni mają coś w spojrzeniu, coś szlachetnego. Szanuję kobiety, stawiają je na piedestale. Kobiet nie można bić nawet płatkami róży. Kiedy przyjechałam do Rumunii, Luciano czekał na mnie, żeby przeprowadzić wywiad. Coś między nami zaiskrzyło. Ale nie jesteśmy razem. Ludzie chcieli mnie z nim wyswatać i uznali, że łączy nas związek. To był tylko jeden pocałunek w telewizji, nic więcej. Luciano śpiewał mi swoje piosenki w dniu moich urodzin. Ja też mu coś zaśpiewałam. Nie jesteśmy razem. Szanuję go i lubię, to miły i ładny chłopak i wspaniały człowiek.

Książki i piosenki
Tą książką przerywam ciszę. Ta książka zachęca do polemiki. Napisałam ją w pięć miesięcy podczas kręcenia telenoweli Prisionera. Pisałam ją całym sercem i całą duszą. Opisałam prawdę o sobie. Myślę, że prawda nas wyzwala. Od roku grożą, że zaskarżą mnie za to do sądu i jak do tej pory, nie dostałam wezwania. Nie mam się czego bać. Postanowiłam przerwać milczenie, bo mam dość bycia typową aktorką, o której wszyscy mają prawo mówić, tylko nie ona sama. To ciekawa książka, opisuje różne sytuacje. Wyjaśniam w niej, dlaczego postanowiłam to wszystko opisać. Jest też przyjemna fabuła. Napisałam też o "czarnym kręgu". Wszyscy aktorzy cierpią na tę przypadłość, kiedy już nie stoją przed kamerą. Wyjaśniam też wiele spraw, które dotyczą aktorów. Mnóstwo ludzi twierdzi, że jesteśmy homoseksualistami, prostytutkami. To straszne rzeczy. Chciałam też opowiedzieć, co się dzieje ze starymi aktorami. Jak źle ich się traktuje i jak źle płaci, kiedy znowu stają przed kamerą. To bardzo realistyczna i twarda książka, pełna prawdy. Chciałam oddać sprawiedliwość kobietom i sobie.
Jeśli wcześniej milczałam, to z miłości. Znosiłam wiele rzeczy z głupoty i z miłości. Byłam maltretowana fizycznie i psychicznie. Teraz pomagam w fundacji, która zajmuje się maltretowanymi kobietami. To organizacja, która działa w Stanach Zjednoczonych i zajmuje się kobietami pochodzenia hiszpańskiego. Czuję się coraz lepiej. Moja wiara w siebie i szacunek są coraz większe. To smutne, że muszę zapomnieć o pewnym okresie w moim życiu, którego nigdy nie chciałam.
Wierzę w Boga. Bóg jest we mnie. Jest w moim sercu, w moich bliskich, rodzinie. Nie boję się śmierci, ale boję się tego, jak umrę. W tamtym czasie miałam mnóstwo pomysłów. Chciałam śpiewać, pisać książkę, wydawać płytę z moimi wywiadami i zwierzeniami, wydać kalendarz z mojego turnee po Europie i Azji. Chciałam robić mnóstwo rzeczy. Ale potrzebowałam cudu, żeby urzeczywistnić moje marzenia. Nagle Bóg przysłał mi do pomocy idealnych ludzi. Najpierw jadę do Rumunii, a potem mam tournee po Stanach Zjednoczonych. Jako piosenkarka. W Wenezueli wkrótce wydam nowy krążek. Zamierzam wypuścić nową linię kosmetyków i perfum. Bardzo dużo pracuję i jestem szczęśliwa. Nie wiem, czy umiem dobrze śpiewać, ale uwielbiam to. To prezent dla moich fanów. A także dla mnie samej. Po sześciu latach pracy jestem zaskoczona, że tak dobrze mi idzie.
Żeby spełnić swoje marzenia, trzeba wiedzieć, skąd się pochodzi i dokąd zmierza. Ważne są nasze korzenie. Jak cię wychowano, z jakiej rodziny pochodzisz. Jestem silna i szczera. Dlatego doszłam tu, gdzie jestem. Nie zapominam o tym, kim byłam i kim nadal jestem. Nie zapominam o dziadkach, o rodzicach. Widzę siebie w wielkiej jadalni z wnukami, kiedy im gotuję i opowiadam o swoim życiu. Marzę, żeby być babcią. Chcę mieć mnóstwo wnuków. Nie poświęcę całego życia pracy, chcę mieć rodzinę. Nie spędzę wielu lat przed kamerą, muszę mieć czas, żeby normalnie żyć. Też chcę żyć.
To wiadomość płynąca z serca dla wszystkich moich fanów i widzów Romantiki. Niech pozostaną romantykami przez całe życie. Kocham was. Uważajcie na siebie i spełniajcie swoje marzenia. Wierzcie w nie!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Francia:*
Administrator


Dołączył: 01 Paź 2005
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Kraków

Ma ktos jakis wywiad z Nastasha Klauss??


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mwahhhhhhhhhhhhhhhhhhhh



Dołączył: 20 Kwi 2007
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Wow!!!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wywiady
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu